B 1sport

Gdy rozum śpi…

[ tekst WALDEMAR GRUDZIEŃ ]

W sporcie, jak i w wielu innych dziedzinach życia, trzeba mieć na pewno szczęście. Ale trzeba mieć również rozum, by to szczęście wykorzystać. Niestety przeszkadza w tym jakże pragmatycznym podejściu, tak bardzo skądinąd przydatna w niejednych okolicznościach, lecz tutaj jawiąca się w niekorzystnym świetle, ambicja. Wybujała, nieuzasadniona, nie utemperowana na czas prowadzi na manowce. No i czasem można przez nią zdrowo dostać po pysku. W słynnej walce XXI wieku Adamek-Kliczko ambicja odegrała kluczową, niestety negatywną rolę. Rozum poszedł w odstawkę. Oto nasz champion junior ciężki uwierzył nagle, że może być jeszcze cięższy i za namową całej chmary podpowiadaczy wietrzących na jego decyzji spore zyski, przeniósł się do kategorii wagowej, w której dolary spadają na ring jak konfetti. Jakoś to będzie mniemał nasz mistrz – hardy, twardy, zadziorny i ambitny. Zwycięski w kilku niszowych pojedynkach z bokserskimi harcerzami, nie pomny na głosy rozsądku nielicznych trzeźwo oceniających jego możliwości osób, porwał się w końcu z motyką na słońce, a raczej z piąstkami na Doktora Młota – bo uwierzył nasz Orzeł, że właśnie ambicja i wola walki poniosą go na husarskich skrzydłach i zaprowadzą do wrót sportowego (finansowego) raju. Dadzą mu upragnione szczęście. W historii dyscypliny polegającej na kontrolowanym okładaniu się pięściami na poletku wytyczonym grubymi linami nie brakuje przykładów, gdy takie rozumowanie przynosiło istotnie pożądany efekt. Pamiętam z nie tak znów dawnej przeszłości kilku Dawidów, którzy zdrowo dali popalić w rękawicach Goliatom. Dwa przypadki tu przytoczę. Przed laty niejaki Trela, wzrostu mocno „napoleonowego”, potrafi ł przez trzy rundy tak męczyć przeciwnika, nawet może nie ciosami w szczękę czy podbródek, do którego miał zwykle tak daleko jak na księżyc, ale ciągłym nurkowaniem mu pod pachą, że ten poirytowany, sfrustrowany, zły ani się obejrzał, jak przegrywał na punkty. Nowszy przykład. W ringu słynna Bestia ze Wschodu, czyli wiele ponad dwumetrowy Wałujew o fizjonomii i urodzie Frankensteina, kontra filigranowy przy nim i wiotki jak fasolka szparagowa na mocnym wietrze Czagajew. Zdany na pożarcie przez Ogra w rękawicach Czagajew, dobrze skalkulował, że ambicja nic tu nie pomoże, trzeba sprytu i sposobu. Użył więc czegoś, czego nie docenił wcześniej u niego nikt. Zdał się na intelekt, dopiero potem dopuścił do głosu niepohamowaną wolę zwycięstwa i osiągnął swoje szczęście. Być może na taki bieg wypadków liczył Orzeł z Gilowic wierząc, że swoje nazwisko też zapisze w tej chwalebnej księdze ringowych cudów. Zgromadzeni na stadionie i przed telewizorami kibice liczyli, że właśnie te dwie cechy mogą dać kolejnemu polskiemu pretendentowi do tytułu ciężkiego mistrza świata, upragniony sukces. Że z niesmakiem będą musieli do porażki przyznać się ci, którzy gdakali, że za mały, za chudy, ze słabym ciosem... Ale cudu nie było. Adamek odwrócił kolejność. Postawił na ambicję kosztem rozumu. Była więc regularna bolesna lekcja pokory – dziesięć rund wybijania z głowy wagi ciężkiej i ani jednej chyba szansy na jakąś ułańską szarżę rozpaczy, przejaw desperackiej ambicji, skoro już tego rozumu nie zaprosiło się od razu do towarzystwa. Intelekt za to był po drugiej stronie. Doktor Młot nie chciał na oczach kilkudziesięciotysięcznej widowni doprowadzać szybko do egzekucji, gdyż… jak sam wyznał potem w mediach… pokochał Wrocław i zbliżające się wspólne polsko-ukraińskie futbolowe mistrzostwa Europy. Do nokautu nie doszło być może jeszcze z jednego powodu. Adamek przed walką w normalnych konferencyjnych pyskówkach raczej ważył słowa, niby się stawiał, zapowiadał że prawdziwy z niego ringowy tygrys, szybki jak jaskółka, ale uznaje klasę przeciwnika, ceni go i poważa. Nie obrażał buńczucznie Kliczki, jak to na przykład robił niejaki Haye przed swoim starciem z drugim z bliźniaków. I to był chyba jedyny wyraźny przejaw rozumu z jego strony. Ale to było za mało, by osiągnąć szczęście. Wystarczyło na pożegnanie z publicznością z jako takim honorem.

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT jesień 2011.