grafikiedzenie w sztuce

Jedzenie w sztuce. „Śniadanie na trawie”

[ Dorota Koczanowicz ]

Śniadanie ma znaczenie przełomowe w porządku dnia. Zjedzenie go jest zgodą na wejście w świat realny, na rutynę codzienności, na porzucenie przyjemności snu. Swego rodzaju komunią, która jedna nas z zasadą realności. Daje nam energię do codziennych obowiązków.

W sferze sztuki takim przełomem była twórczość Édouarda Maneta, która stanowiła ożywczy impuls dla rodzącego się modernizmu. Jednym z bardziej znanych dzieł w sztuce światowej jest „Śniadanie na trawie”, namalowane przez niego w 1863 roku. Ten obraz, wstrząsnął artystycznym światem. Nie chodziło oczywiście o rewolucję na talerzu, ale o umieszczenie na płótnie nagiej kobiety, bez wyraźnego usprawiedliwiania tej nagości tematem mitologicznym czy religijnym. Jej nagość potęgowana jest obecnością kompletnie ubranych dwóch młodych dandysów.

Obraz został oceniony jako dzieło skandalicznie bezwstydne. Jednym z niewielu obrońców obrazu był Emil Zola – wszystkich zgorszonych wysyła on do Luwru, gdzie można zobaczyć co najmniej pięćdziesiąt obrazów z ubranymi mężczyznami w towarzystwie nagich kobiet.

Krytycy starali się zracjonalizować to przedstawienie. Jednym z wyjaśnień tego nietypowego pikniku jest uznanie inspiracji obrazem Tycjana „Koncert wiejski”. Przedstawia on dwóch mężczyzn i dwie nagie kobiety, które dzięki atrybutom w postaci lejącej się wody i liry można uznać za alegorie twórczości poetyckiej. Różnica pomiędzy tymi przedstawieniami polega na tym, że u Tycjana świat realny i nierealny się nie komunikują, nie zauważają nawzajem. Manet Muzę umieszcza między artystami. Świat nadprzyrodzony brata się z codziennym. Muza zasiada przy stole z twórcą. Pomimo wielu rewolucji w sztuce, jakie dokonały się od końca XIX wieku, obraz ten nie przestaje intrygować, wciąż otacza go magnetyczna aura. Mimo prób wyjaśnienia znaczeń, oswojenia przedstawienia odpowiednią interpretacją, nie traci „Śniadanie na trawie” na tajemniczości i nadal wprowadza widza

w sytuację lekkiego dyskomfortu. Z pewnością jego powodem jest postać nagiej kobiety. Jej ciało namalowane jasną farbą na ciemnym tle zdecydowanie przykuwa uwagę, narzuca się widzowi. Co więcej, naga kobieta ostentacyjnie patrzy w oczy widza, jak gdyby dawała do zrozumienia, że jest świadoma dyskomfortu tego, który patrzy i właśnie o to jej chodzi.

Tytułowe śniadanie nie jest tematem tego obrazu. Jedzenie stanowi swoistą martwą naturę na pierwszy planie. Namalowane jest realistycznie, zgodnie z zachowaniem perspektywy. To sytuacja typowa dla pozycji żywności w historii sztuki. Jakkolwiek jedzenie istnieje jako motyw malarski od początków sztuki, to jednak przez setki lat żywność była marginalizowana, sprowadzana do wymiaru dekoracyjnego (na przykład girlandy z owoców) albo pojawiała się jako dodatek do tematu głównego (na przykład potrawy na stole „Ostatniej wieczerzy”). Dopiero w baroku żywność doceniono jako samodzielny temat malarski. Do dziś podziwiamy twórczość malarzy niderlandzkich, którzy mistrzowsko opanowali sztukę przedstawiania chropowatych powierzchni cytryn, aksamitnych skórek brzoskwiń, wilgotnych, lśniących ostryg, rozmaitych ptaków, ryb i zwierząt. Wyjątkowy w tym względzie jest koszyk z owocami autorstwa Caravaggia. Wróćmy jednak do koszyka z obrazu Maneta, gdyż może on odegrać kluczową rolę w naszej interpretacji…

Być może należy wyjść od tytułowego śniadania, a dokładnie koszyka z jedzeniem, aby rozwikłać istotę tej zagadkowej sceny. Usprawiedliwienia jej dziwności można szukać w poetyce marzenia sennego. We śnie nikogo nie szokowałby kontrast ubrania i nagości. Może to czyjś sen, a może sami bohaterowie pozostają pomiędzy snem a jawą. Śniadanie ciągle czeka na spożycie.

 

Artykuł, opublikowany w magazynie BEDRIFT wiosna 2012, jest zapowiedzią spotkań z autorką

w ramach cyklu wykładów o sztuce pod tytułem „Sztuka, kobiety i kuchnia” w gliwickiej Galerii-Restauracji SECESJA.