grafikiwiatr

Rozgrywanie wiatru

[ tekst Wenancjusz Ochmann ]

Wiatr, naturalne źródło energii, napędza turbiny wiatraków i powstaje prąd… To już teraźniejszość na bardzo wielu obszarach lądu i morza Europy Zachodniej. Ale czy można sobie wyobrazić ogromne farmy wiatrowe składające się z kilku a nawet kilkunastu tysięcy wiatraków umiejscowione na otwartym morzu? Tak może wyglądać rzeczywistość już za kilka lat. Rozpoczęła się, jak twierdzi amerykański politolog Jeremy Ryfkin, trzecia rewolucja przemysłowa.

W XXI wieku odnawialne źródła staną się prawdopodobnie podstawowym, a nie alternatywnym sposobem wytwarzania energii. Rośnie świadomość ekologiczna, zielone technologie zyskują coraz szersze grono zwolenników, a polityka ukierunkowana na ochronę środowiska stała się jednym z priorytetów Unii Europejskiej. Coraz więcej państw inwestuje i przyjmuje rozwiązania sprzyjające rozwojowi alternatywnych, do tych opartych na węglu czy ropie, źródeł pozyskiwania energii. Świetnym przykładem takiej polityki są nasi zachodni sąsiedzi, którzy obecnie wytwarzają już dwadzieścia procent energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, a plan do 2020 roku przewiduje aby było to trzydzieści pięć procent. Równocześnie realizują program stopniowego zamykania swoich elektrowni atomowych. Jednak zapotrzebowanie na energię jest coraz większe, trzeba ją jakoś wytwarzać. Jednym z rozwiązań dla Niemiec i Europy Północnej jest tworzenie ogromnych farm wiatrowych na płytkich wodach Morza Północnego. W ostatnich latach rozpoczął się tu prawdziwy wyścig o najlepsze lokalizacje oraz pierwszeństwo budowy. Idea pozyskiwania prądu z wiatru, która jeszcze dwadzieścia lat temu była niszą realizowaną przez garstkę pasjonatów, rozrosła się do gigantycznej gałęzi przemysłu dającą możliwości prowadzenia lukratywnych interesów. A tam gdzie pojawia się perspektywa dużych zysków bardzo szybko znajdują się inwestorzy, głównie z wielkich ponadnarodowych korporacji. Tym bardziej, iż zgodnie z prognozami stawki za energię mają pozostać w najbliższych latach na stałym poziomie. W związku z tym każda dodatkowa wytworzona kilowatogodzina prądu to dla właścicieli farm wiatrowych czysty i pewny zysk.

A gdzie w tym „wiatrowym” biznesie znajduje się zwyczajny konsument? Dla bardzo wielu obywateli Niemiec możliwość kupowania prądu ze źródeł odnawialnych jest powodem do dumy. Świadomość proekologiczna jest u naszych zachodnich sąsiadów dużo bardziej rozwinięta niż w Polsce. Niemniej jednak wśród ekologów pojawiają się wątpliwości. Energia z wiatru – jak najbardziej tak, ale nie wszędzie można przecież budować farmy wiatrowe. Zwłaszcza w parkach narodowych, na terenach chronionych czy atrakcyjnych krajobrazowo. Szczególnie zagrożony pod tym względem jest Park Narodowy Wattenmeer na Morzu Północnym. Przez jego obszar mają bowiem przebiegać linie przesyłowe, wkopane w dno morskie, z gigantycznych farm na otwartym morzu. Jak to wpłynie na unikalny ekosystem tych terenów? Czy nie ma niebezpieczeństwa kolizji statków z wiatrakami i w związku z tym katastrofy ekologicznej? Nawet najbardziej wyrafinowana technika nawigacyjna może przecież zawieść. Czy nie ma niebezpieczeństwa dla migracji ptaków przy tak ogromnym nagromadzeniu wiatraków na jednym obszarze? Wiele z tych pytań wciąż pozostaje na razie bez odpowiedzi, nad innymi pracują naukowcy, ekolodzy, inwestorzy...

Jednocześnie mieszkańcy okolicznych terenów, których domy znajdują się praktycznie na tym samym poziomie co morze są szczególnie zainteresowani zmniejszeniem efektu cieplarnianego i zagrożeń wynikających z możliwości podniesienia się poziomu mórz. To jest dla nich – być albo nie być. Ale „zielona energia” także ma swoje koszty – takie jak na przykład konieczność przekopania terenów chronionych, które mają stać się wielkim placem budowy przez następne lata… Czy nie istnieją inne rozwiązania?

Niezwykle ciekawą i inspirującą wizję rozwoju energetyki wiatrowej realizują mieszkańcy niewielkich miejscowości w Schleswig-Holstein, niemieckiego landu leżącego niedaleko granicy z Danią, którzy już od 1995 roku są wytwórcami energii pochodzącej z wiatru. Obecnie około dziesięciu tysięcy mieszkańców tych terenów jest drobnymi inwestorami w tak zwanych Parkach Wiatrowych na lądzie. Co ciekawe – Parki te mogłyby wytwarzać dużo więcej prądu, ale problemem są linie przesyłowe i niemożność odbierania przez sieć energetyczną nadmiaru produkowanej przez nie energii. W regionie są już jednak gminy, w których sto procent zapotrzebowania na prąd jest realizowane z wiatru! Wizja tych entuzjastów, którzy stali się równocześnie drobnymi przedsiębiorcami, polega na tym, aby dokonująca się zmiana źródeł pozyskiwania energii ze źródeł tradycyjnych na proekologiczne stała się również zmianą społeczną. Praca i pieniądze powinny pozostać na tych obszarach „zarabiając” dla drobnych inwestorów i „profitując” dla ich otoczenia. Wiatr jest unikalną szansą rozwoju dla rolniczego, niezbyt zamożnego regionu, a energia wiatrowa wspiera równocześnie oddolne inicjatywy obywatelskie oraz wpływa na rozwój społeczny. To co jest obecnie najbardziej potrzebne by kontynuować tą drogę rozwoju w landzie Schleswig-Holstein, ale nie tylko tam, to wola polityczna oraz wsparcie rozwoju infrastruktury energetycznej dobrymi rozwiązaniami prawnymi i inwestycjami.

Kto w tym swoistym wyścigu wygra? Czy wielcy inwestorzy, którzy deklarują, iż już w 2012 roku są w stanie zbudować gigantyczne farmy wiatrowe na otwartym Morzu Północnym liczące po sześć tysięcy wiatraków? Czy właściciele drobnych Parków Wiatrowych, którzy już dzisiaj mogliby dużo więcej produkować, a dysponują wraz z gminami terenami pod kolejne parki na lądzie? To pokaże najbliższa przyszłość. Jedno jest pewne. Na naszych oczach odbywa się rewolucyjna zmiana – wszyscy są zgodni, że od rozwoju sposobów pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych nie ma odwrotu. A tam gdzie mocno wieje tym źródłem powinien być wiatr...

 

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT wiosna 2012.