grafiki8

A gdyby tak zacząć od początku?

[ tekst DANUTA MIKUSZ-OSLISLO ]

W końcu jest się czym chwalić. Polska była drugim w Europie krajem, który zainteresował się potrzebą ochrony zwierząt!

 

Wcześniej, w 1824 roku, w Londynie utworzono Society for the Prevention of Cruelty to Animals (Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt). Była to pierwsza na świecie organizacja zajmująca się prawami zwierząt, a dziś jedna z największych tego typu. Co ciekawe, Towarzystwo zostało założone przez angielskich parlamentarzystów, którzy walczyli również o zniesienie niewolnictwa – Wielka Brytania wiodła prym wśród krajów, które prowadziły handel żywym towarem. Trudno w to uwierzyć, wszak z niewolnictwem bardziej kojarzą się inne kraje – na przykład za sprawą filmu „Przeminęło z wiatrem” Ameryka Północna. Tymczasem, o ile na samych Wyspach Brytyjskich nie było niewolnictwa, istniało ono w angielskich koloniach. Z pracy niewolniczej korzystali plantatorzy, a statki przewoziły niewolników przez Atlantyk, zresztą nie tylko do posiadłości Korony Brytyjskiej. Przynosiło to gigantyczne zyski. Tym bardziej więc zdumiewa fakt, że to właśnie Anglia jako pierwsza skończyła z tak lukratywnym procederem – 25 marca 1807 roku wszedł w życie Abolition of the Slave Trade Act zakazujący handlu niewolnikami na całym obszarze Imperium Brytyjskiego. Nie oznaczało to wprawdzie całkowitego zniesienia niewolnictwa, ale decyzja parlamentu brytyjskiego stanowiła przełom. W dodatku działania, które do niej doprowadziły, były bodaj pierwszym w historii przykładem prawdziwej akcji obywatelskiej, a z pomysłów, jakie się wówczas pojawiły, brytyjscy (i nie tylko brytyjscy) politycy korzystają do dziś. Za każdym społecznie postępowym prawem kryje się przecież idealistyczna wiara w to, że część ludzi, a może i większość, uważa, iż właściwą funkcją prawa jest ochrona słabych i bezbronnych.

 

William Wilberforce to człowiek, którego nazwisko nierozerwalnie zrosło się z angielskim ruchem na rzecz zniesienia niewolnictwa. Uważany jest za jedną z najważniejszych postaci w historii Wielkiej Brytanii – rok 2007 (dwusetna rocznica sławetnego Abolition of the Slave Trade Act) ogłoszono jego rokiem. Hrabstwo York uznało, że był najwybitniejszym człowiekiem, jakiego to hrabstwo wydało.

Wilberforce, urodzony w portowym mieście Hull (jednym z tych, które bogaciły się na handlu niewolnikami), syn bogatego kupca, walce z niewolnictwem poświęcił całe życie i karierę polityczną. Deputowanym do Izby Gmin został mając zaledwie 21 lat, a zasiadał w niej przez lat 45. Dlaczego zaangażował się w walkę z niewolnictwem? Badacze przypisują to jego wyjątkowym przymiotom ducha i charakteru: uczciwości, przyzwoitości, żarliwej religijności i niezłomnemu przestrzeganiu zasad. Powodowały one, że domagając się zniesienia niewolnictwa, był wiarygodny. Był przy tym znakomitym mówcą, a do tego miał grono podobnie myślących przyjaciół i współpracowników, z których każdy do sprawy coś wniósł.

A dlaczego interesuje nas jego postać? Bo on i inni parlamentarzyści – Richard Martin oraz Arthur Broom – byli pierwszymi znanymi działaczami na rzecz ochrony zwierząt. Wraz z 22 osobami założyli w 1824 roku pierwszą na świecie organizację zajmującą się problemami zwierząt i już w pierwszych latach działalności uzyskali kilkaset sądowych wyroków skazujących za akty okrucieństwa wobec nich. Opracowywali materiały do szkół, apelowali do opinii publicznej, przygotowywali opracowania dotyczące opieki i ochrony zwierząt.

 

W 1840 królowa Wiktoria udzieliła pozwolenia na nazwanie Towarzystwa królewskim. A warto wspomnieć, że idea otoczenia zwierząt ochroną wydawała się w tamtym czasie co najmniej dziwaczna, wszak postrzegano je jedynie jako dostarczycieli żywności, futer i jako środek transportu. Dążenia do zmniejszenia cierpienia zwierząt, które skrystalizowały się w XIX wieku, były częścią większego ruchu humanitarnego, który w tym samym czasie występował także w obronie dzieci przed wykorzystywaniem i okrucieństwem, dążył do obalenia niewolnictwa, wprowadzenia lepszych warunków pracy oraz emancypacji kobiet. Zresztą najlepszym dowodem jest to, że osobom zajmującym się sprawami zwierząt dobro ludzi leży na sercu równie mocno. A tymczasem obojętność na problemy człowieka to niestety często stawiany osobom zaangażowanym w opiekę nad zwierzętami zarzut…

 

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce powstało 1 listopada 1864 roku. To pierwsze stowarzyszenie społeczne, działające w sposób ciągły i zorganizowany, zostało powołane do życia po upadku powstania styczniowego. Jednym z jego założycieli był Adolf Dygasiński, a współpracowali między innymi: Aleksander Świętochowski, Bolesław Prus, Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski i wielu innych wybitnych Polaków. Na początku Towarzystwo działało przede wszystkim na terenie Warszawy, ale wkrótce powstały oddziały w innych miastach: Płocku, Włocławku, Radomiu i Częstochowie. Najpierw istniało jedynie na terenie zaboru rosyjskiego, ale już w roku 1875 zorganizowano oddziały na terenie zaboru austriackiego.

 

Towarzystwo przeżywało wiele trudnych okresów. W 1895 warszawski oddział podporządkowano rosyjskiej organizacji ochrony zwierząt z siedzibą w Petersburgu. Nie trwało to jednak długo i w 1905 Towarzystwo uniezależniło się. Przetrwało więc 50 lat niewoli. W czasie I wojny światowej nie mogło prowadzić zorganizowanej działalności, lecz pomoc i opieka nad zwierzętami istniały nadal dzięki siłom społecznym.

 

Po odzyskaniu niepodległości nastąpiło połączenie wszystkich ugrupowań z terenów byłych zaborów i w 1920 roku formalnie zarejestrowano Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce, obejmujące swym zasięgiem teren całego kraju. W 1925 powstała dodatkowo Polska Liga Ochrony Zwierząt, działająca równolegle z Towarzystwem. Ta dwoistość nie dawała jednak dobrych wyników w działalności obu organizacji i po 11 latach nastąpiło ich połączenie pod nazwą Zjednoczenie Towarzystw Opieki nad Zwierzętami Rzeczpospolitej Polskiej, które posiadało wówczas 115 oddziałów terenowych.

 

W roku 1927 dr Edward Tryarski i inż. Tadeusz Matecki z upoważnienia ówczesnego zarządu opracowali projekt ustawy o ochronie zwierząt, który stał się podstawą do wydanego w 1928 rozporządzenia Prezydenta RP o ochronie zwierząt – jednego z pierwszych tego typu aktów prawnych na świecie. Następnym przygotowanym przez działaczy TOZ dokumentem była ustawa z 17 kwietnia 1936 roku o uboju zwierząt gospodarskich. W przepisach tych po raz pierwszy inspektorzy organizacji otrzymali prawo udziału w ściganiu przestępstw przeciwko zwierzętom.

 

W 1939 roku TOZ miało już 45 tysięcy członków. Istniało 125 oddziałów terenowych, a od 1925 ukazywał się miesięcznik „Świat Zwierząt”, który popularyzował idee Towarzystwa. 

 

Lata II wojny światowej poważnie ograniczyły działalność organizacji. We wrześniu 1939 pocisk uszkodził lokal, w którym swoją siedzibę miał zarząd główny. Uległy zniszczeniu dokumenty i wyposażenie. Pomimo tego działające w konspiracji Towarzystwo zdobyło nowy lokal, ale jego działalność ograniczyła się do ratowania bezdomnych psów i kotów oraz pomocy przeciążonym koniom. Pracę tę wykonywało 37 inspektorów społecznych. Prowadzono również lecznicę. W czasie powstania warszawskiego zniszczeniu uległ następny lokal TOZ.

 

Kolejny zorganizował Tadeusz Matecki, zaraz po wyzwoleniu. Aż do 1946 roku odtwarzano struktury organizacji. Fundusze na tę działalność pochodziły z prywatnych oszczędności Mateckiego. W 1946 wybrano władze naczelne – prezesem został właśnie Tadeusz Matecki, a sekretarzem generalnym Irena Kościałkowska. Towarzystwo rozpoczęło działalność od zapewnienia sobie funduszy, prowadząc działalność gospodarczą – produkcję i rozpowszechnianie sprzętu do humanitarnego uboju zwierząt rzeźnych. Fundusze te pozwoliły na organizację oddziałów terenowych oraz zatrudnienie inspektorów, którzy prowadzili systematyczne kontrole skupu, uboju oraz transportu zwierząt rzeźnych, a także zwalczali okrucieństwo wobec wszystkich zwierząt.

 

W 1951 roku działalność ówczesnych członków TOZ doprowadziła do wprowadzenia obowiązkowych szczepień psów przeciwko wściekliźnie. Jednak w tym samym roku władze PRL, w oparciu o nieuzasadnione posądzenia, przerwały działalność Towarzystwa i dopiero w 1957 Urząd Spraw Wewnętrznych w Warszawie zarejestrował ponownie jego statut. W ten sposób działalność Towarzystwa kontynuowana jest do dziś.

 

Lista organizacji prozwierzęcych działających w Polsce jest długa – zajmują się różnymi zwierzakami, różnymi problemami, są porozrzucane po całym kraju. Ale też i na świecie lista ta jest niezwykle bogata. To zawsze zastanawia: z jednej strony imponujące, że tylu ludzi stara się rozwiązać problemy dotykające naszych braci mniejszych, z drugiej – jakie okropne, że aż tylu organizacji trzeba, a i tak nie widać znaczącego polepszenia w zakresie ochrony zwierząt.

 

Wymieńmy kilka organizacji: OTOZ, Fundacja Ochrony Zwierząt „Bezpieczna Przystań”, Fundacja „Sfinks”, Stowarzyszenie Obrońców Zwierząt, Fundacja „Rottka” (dla skrzywdzonych rottweillerów), Fundacja „Niechciane i Zapomniane”, Stowarzyszenie „Kocialandia”, Ast Fundacja na Rzecz Zwierząt Niechcianych (na przykład pit bulli), Canis Pegasus, Stowarzyszenie Pomocy Królikom, Arka, Cat Club, Czaplon (dla ptaków), Czarny Pstrąg (przeciwko kłusownictwu), Emir, Empatia, Fretka (jak sama nazwa wskazuje…), Front Wyzwolenia Zwierząt, Help Animals, Animals, Inicjatywa dla Zwierząt, Klub Boksera (i mowa tu nie o sportowcach), Koci Pazur, Lopinka (od psich sportów), Medor, Nasza szkapa, Ostatnia Szansa, OTOP (dla ptaków), Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, Stowarzyszenie Na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”, Stowarzyszenie Przyjaciół Szczurów, Wataha, Żyjmy razem, Stowarzyszenie na Rzecz Odpowiedzialnej Opieki nad Zwierzętami Domowymi, no i jeszcze coś dla nietoperzy, salamander, dla wszystkich istot…

Jest też Polska Fundacja Ochrony Zwierząt, która chce się podjąć zrzeszenia stowarzyszeń w federację – pełno w niej bardzo znanych nazwisk polityków…

Czyli: do wyboru, do koloru. Może kiedyś nauczymy się działać wspólnie, łączyć siły, zmieniać świat na lepsze jednym frontem.

 

Artykuł ukazał się w magazynie BEDRIFT lato 2012.