DSC_5816.jpg

Nie boję się marzeń...

[ z Wenancjuszem Ochmannem, wydawcą BEDRIFTA, rozmawiała Anna Sierakowska, koncepcja i realizacja sesji fotograficznej Adrian Larisz ]

Skąd pomysł na VENO'S STUDIO? Co było impulsem do rozpoczęcia działalności w branży związanej z szeroko rozumianą kulturą i edukacją w czasach, gdy zakres działalności firm prywatnych kojarzył się głównie z produkcją, handlem, drobnymi usługami itp.?
W trakcie studiów w katowickiej Akademii Muzy­cznej dostałem stypendium Hochschule für Musik Franz Liszt z Weimaru. To było decydujące doświadczenie w kontekście mojego myślenia o edukacji muzycznej. Mając doświadczenia z pracy, właściwie w całym systemie edukacji artystycznej w Polsce – od ognisk muzy­cznych, prowadzenia prywatnych lekcji nauki gry na instrumencie, poprzez nauczanie muzyki w szkole społecznej, w liceum bilingwalnym, aż po pracę w Akademii Muzycznej w Studio Muzyki Elektroakustycznej – dojrzałem potrzebę stworzenia miejsca, w którym dzieci i młodzież będą się dobrze czuć mając zarazem możliwość rozwijania muzycznych pasji. Co najważniejsze – także tych związanych z muzyką rozrywkową, a nie tylko klasyczną. Jednocześnie miało to być miejsce, w którym mógłbym realizować się zawodowo, czerpać satysfakcję z wykonywanej pracy. Pomysł na stworzenie prywatnej szkoły muzy­cznej był natural­­ną konsekwencją tych przemyśleń. Od początku jednak wiedzieliśmy, bo szkołę zakładaliśmy wspólnie z żoną Anną, że to będzie coś więcej. Jej pasja i umiejętności organizacyjne sprawiły, że dziś, po 15 latach, VENO'S STUDIO to nie tylko działalność dydaktyczna. To liczne koncerty, wymiany międzynarodowe, także projekty artystyczne…

Czyli szkoła muzyczna powstała z...
Z marzeń i odwagi do ich realizacji. A także dużej determinacji, bo samo zdobywanie wpisów, organizacja szkoły, jej bieżąca działalność wymagały i wymagają konsekwencji, czasem uporu. Szkoła zrodziła się z potrzeby zinstytucjonalizowania lekcji prywatnych, na które zapotrzebowanie było większe, niż byłem w stanie je sam zaspokoić. Ponadto uczniów interesowała nauka gry na różnych instrumentach, no i oczywiście nauka śpiewu – wokalu jednak nie tyle w wydaniu operowym, co przede wszystkim estradowym. Poszukiwanie odpowiednich, podzielających moją pasję i wizję autorskiej edukacji muzycznej nauczycieli, też nie było łatwe w dość skostniałym środowisku muzycznym. Zdobywanie właściwych wpisów, kontakty z ministerstwem, statuty, to wszystko wymagało czasu i tutaj najważniejszą osobą była właśnie moja żona Ania. Przygotowania formalne i sama organizacja szkoły trwały prawie dwa lata.

Czy zakładając firmę w 1996 roku wyobrażał sobie Pan, że ta „przygoda” potrwa tak długo?
To już naprawdę 15 lat? (śmiech). Cały czas mam wrażenie, że jesteśmy na początku rozwoju firmy. Te lata działalności VENO'S STUDIO nauczyły nas, żeby nie trzymać się sztampowych rozwiązań, nie powielać starych pomysłów i korzystać z tych samych ofert, ale szukać nowych dróg z wiarą we własną intuicję. Nauczyły nas, by nie bać się eksperymentowania i szukania innowacyjnych rozwiązań. W końcu działamy w branży kreatywnej...
W biznesie musieliśmy się uczyć wszystkiego samodzielnie. Dlatego po wejściu Polski w struktury Unii Europejskiej powstał pomysł projektu wspierającego otwieranie mikroprzedsiębiorstw w dziedzinie kultury i pozyskiwania środków na jego realizację z funduszy europejskich. W 2005 r. napisaliśmy nasz pierwszy „unijny” projekt, wygraliśmy konkurs i zrealizowaliśmy go ułatwiając start w biznesowe życie 25 nowym artystycznym firmom. Zapewniliśmy im wsparcie szkoleniowo-doradcze oraz przekazaliśmy bezzwrotną dotację inwestycyjną. Gdy parę lat wcześniej zakładaliśmy VENO'S STUDIO nie było możliwości takiego wsparcia. To był pierwszy z kilkunastu projektów, jakie później realizowaliśmy i w których uczestniczyliśmy, a jednocześnie był to kolejny etap rozwoju firmy – staliśmy się Instytucją Szkoleniową Rynku Pracy (śmiech).
Od początku działalności konsekwentnie idzie­my własną drogą ufając, jak wspomniałem już, przede wszystkim intuicji. Wciąż realizujemy nasze nowe pomysły. Pracujemy z wielkim zaangażowaniem, staramy się współpracować z ludźmi, którzy także mają takie cechy. Prowadząc w Polsce działalność gospodarczą – co nie jest łatwe szczególnie w branży zawiązanej z kulturą – trzeba mieć pasję i radość z budowania w bardzo szerokim znaczeniu. I nie można się bać marzeń. One naprawdę bardzo często się spełniają...

Które momenty w historii firmy, z perspektywy tych 15 lat, były najtrudniejsze, a które najbardziej satysfakcjonujące?
Najtrudniejsze były początki, kiedy tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czy nasze wysiłki nie pójdą na marne. Miałem już pewne doświadczenie w prowadzeniu biznesu. Wraz z przyjaciółmi na początku lat 90. otworzyliśmy pierwsze w pełni cyfrowe studio nagrań w Katowicach – Studio Diaton. Było jednak bardziej nakierowane na moje działania twórcze jako kompozytora i aranżera, niż na działania biznesowe, o których mieliśmy wówczas mgliste jeszcze pojęcie (śmiech).
Budowanie dobrej marki – wierzę, że jest nią VENO'S STUDIO – to proces długotrwały, żmudny, pracochłonny. To zdobywanie zaufania klientów oraz partnerów biznesowych, także szacunek dla pracowników. Nie zdradzamy też naszych – prywatnych czy firmowych – priorytetów, cały czas bardzo dbamy o najwyższą jakość oferowanych usług i produktów, ale również staramy się mieć takie zwyczajne, proludzkie podejście – ileż to na przykład ufundowaliśmy stypendiów dla uczniów...! (śmiech)

W procesie powstawania szkoły uczestniczyła Pana żona Anna. Czy pracujecie Państwo wciąż razem, czy ktoś został „szefem”?
Przez cały czas działalności firmy tworzymy wszystkie plany rozwoju oraz podejmujemy decyzje strategiczne zawsze razem. Dzielimy się obowiązkami jedynie w realizacji. Ja zajmuję się bieżącym zarządzaniem, wszystkimi zagadnieniami związanymi z procesem dydakty­cznym, nadzorem pedagogicznym, tworzeniem nowych produktów oraz sprawami finansowymi. Koordynuję również realizowane przez nas projekty europejskie. Ania głównie prowadzi fundację ARTeria, której jednym z celów statutowych jest wspieranie działalności szkoły, choć przede wszystkim ona realizuje tam swoje społecznikowskie pasje. Działa jako ekspert do spraw polityki kulturalnej na poziomie Unii Europejskiej i często zawodowo wyjeżdża, głównie do Brukseli. Najbliższe są jej jednak zagadnienia związane z organizacjami pozarządowymi działającym w sektorze kultury. Przygotowuje i realizuje projekty związane z profesjonalizacją sektora kulturalnych NGOsów. Zajmuje się również działalnością publicystyczną, a ostatnio napisała i wydała książkę „Ujawniony”, opisującą wojenne i powojenne losy jej dziadka generała Pawła Łaszkiewicza. Tego typu publikacja, oparta na dogłębnych badaniach źródłowych w wielu archiwach oraz dużej pracy ikonograficznej, wymagała jej ogromnego zaangażowania w ostatnich latach. Jednak naszą najważniejszą „tajną bronią” jest działanie w duecie i wzajemna weryfikacja swoich pomysłów. Do tego dochodzi wspólna, wytrwała, wieloletnia, ciężka praca. „Z niczego nie ma nic…” – to taki mój ulubiony cytat z „Cholonka” Janoscha.

Pracując razem jednocześnie tworzycie Państwo bardzo szczęśliwy związek. Jak udaje się Wam oddzielić życie zawodowe od prywatnego?
Własna działalność gospodarcza absorbuje właściwie przez cały czas. Oddzielenie życia zawodowego od prywatnego jest niezwykle trudne, tak naprawdę nigdy nie wychodzi się z pracy. Wiele naszych pomysłów i idei powstaje w nieoczekiwanych momentach, zaskakujących sytuacjach czy miejscach. Szczególnie inspirujące są wyjazdy zagraniczne, podczas których dzięki licznym kontaktom Ani możemy poznawać wielu ciekawych ludzi. Zaowocowało to już między innymi złożeniem przez VENO'S STUDIO pierwszego międzynarodowego projektu, bezpośrednio do Brukseli, wraz z partnerami m.in. z Walii i Hiszpanii. Współpraca dotyczy zarówno transferu do Polski dobrych praktyk związanych z projektami społeczno-kulturalnymi, jak również wypracowania nowych modeli konta­któw pomiędzy uczelniami wyższymi oraz firmami działającymi w przemysłach kreatywnych. W takich sytuacjach właściwie cały ciężar budowania partnerstwa i kontaktów międzynarodowych spoczywa na Ani.
Z drugiej strony niezwykle ważne jest jednak dbanie o własną prywatność oraz trudna umiejętność tzw. ładowania akumulatorów. Każdy z nas narażony jest na „wypalenie się” albo „przegrzanie”. Z Anią mamy wspólne sposoby spędzania czasu – biegamy na przykład z naszym psem, choć często jest to bardziej... spacer (śmiech) lub spotykamy się z przyjaciółmi. Ponadto oboje mamy nasze artystyczne pasje. Ania maluje, fotografuje, tworzy dzieła plastyczne w technikach własnych, co owocuje wieloma projektami artystycznymi i wystawami głównie za granicą. Najbliższą będzie miała jednak w Polsce, w Krakowie. Ja czasem komponuję muzykę – może nie tak intensywnie jak 15-20 lat temu, gdy byłem związany bardzo aktywnie z polskim środowiskiem el-muzyków (muzyków elektronicznych – przyp. red.), ale za to z wielką przyjemnością.

Pana plany, kolejne marzenia na przyszłość?
Będziemy się starali jak najlepiej rozwijać ofertę VENO'S STUDIO w szeroko rozumianej edukacji artystycznej – muzycznej i plasty­cznej, ale przede wszystkim opartej o nowe media. Planujemy rozbudowanie naszego edukacyjnego studia nagrań oraz poszerzenie go o możliwości obróbki dźwięku i obrazu. Cały czas rozwijamy także naszą ofertę koncertową. Na występy naszych uczniów i absolwentów przychodzi po kilkaset osób i potrzebujemy coraz większych sal – rozmawiam już na ten temat z Filharmonią Berlińską (śmiech).
Jednocześnie od tego roku, na bazie mojego doświadczenia jako wydawcy, a także na bazie umiejętności Ani z wcześniejszej pracy, jako redaktor naczelnej w mediach, rozpoczynamy wydawanie BEDRIFTA. To projekt, który długo dojrzewał. Szukaliśmy dla niego miejsca zarówno w strukturze VENO'S STUDIO, jak i w naszym nadaktywnym życiu. Chcieliśmy stworzyć magazyn dla takich ludzi jak my, jak nasi przyjaciele. Dla ludzi z pasją, ludzi otwartych, z szerokimi zainteresowaniami, żyjących aktywnie. Trochę „podróżników”, którzy ruszają spontanicznie na weekend do Berlina, trochę domatorów, którzy cieszą się z przygotowania wspólnej kolacji z przyjaciółmi. Żyjących w kulturze miejskiej, ale umiejących docenić piękno natury. Zresztą formuła magazynu jest z założenia bardzo otwarta – zapraszamy do współpracy pasjonatów, artystów, dziennikarzy, firmy…. To będzie magazyn autorski, subiektywny, obserwujący i komentujący rzeczywistość, odnoszący się przede wszystkim do kontekstu lokalnego i regionalnego – śląskiego, ale inspirujący się światem… To było nasze kolejne marzenie. Teraz już w fazie realizacji.

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT jesień 2011.