Asia nowa

Pies w wielkim mieście

[ z Joanną Piotrowską rozmawiała Anna Ochmann ]

Jesteś behawiorystką psią, właścicielką wielu różnych zwierzaków, w tym trzech wspaniałych suczek. Jak to się stało, że zwierzęta, a przede wszystkim psy stały się Twoją pasją i jednocześnie zawodem?

Moja przygoda z psami rozpoczęła się kilkanaście lat temu, kiedy trafił do naszego domu pies pozostawiony na targowisku. Nazwaliśmy go Bingo. Spędził z nami długie lata i kochał nas ponad wszystko. Niestety jednak jego wcześniejsze życie nauczyło go samowolnego biegania... Chętnie korzystał z każdej możliwości ucieczki i wędrowania po „szerokim świecie”. Wtedy byłam jeszcze małą dziewczynką, która choć bardzo się starała, nie zawsze mogła okiełznać małego łobuza.

Później, kiedy chodziłam już do liceum, u moich dziadków na świat przyszły cztery szczenięta. Gdy zobaczyłam je pierwszy raz, postanowiłam, że jeden będzie mój. Nie było to łatwe... rodzice nie chcieli drugiego psa. Ja również nie zdawałam sobie sprawy jak trudne miesiące mam przed sobą. Na początku stycznia 2004 roku odebrałam upragnioną, puchatą „kluchę”. Nie mam słów, by opisać radość z posiadania szczeniaka. Było kolorowo i beztrosko, do czasu kiedy Axa skończyła pięć miesięcy. Wtedy, śliczny, ciapowaty dotychczas szczeniaczek zamienił się w „zawodowego niszczyciela”. Teraz wiem, że Axa potrzebowała ogromnej ilości ruchu i ciągłego zainteresowania, że codzienne, kilkugodzinne nawet, spacery nie wystarczały. Do dziś pamiętam strach przed każdym powrotem do domu i myśli: „co nawyrabiało małe tornado dzisiejszego dnia?”. Gryzła wszystko, począwszy od butów po drzewka w ogrodzie. To były bardzo trudne dwa lata pełne rezygnacji i wątpliwości. Ale to właśnie dzięki tej szalonej suczce rozpoczęła się moja przygoda ze sportem. Axa uwielbiała aportowanie. Świetnie odszukiwała ukryty aport oraz wyciągała go z wody. Aby jakoś „rozładować” jej niespożytą energię udałyśmy się więc na kurs agility i wtedy się zaczęło... Axa jest jednym z nielicznych mieszańców wśród rasowych psiaków w trakcie zawodów agility, ale wcale nie odbiega od nich szybkością czy zwinnością.

Agility czyli...?

To sport polegający na prowadzeniu psa po specjalnym torze „przeszkód” przez przewodnika, który używa jedynie komend ruchowych i głosowych. Pies powinien pokonać tor bezbłędnie i w jak najkrótszym czasie, a przeszkody należy zaliczyć w odpowiedniej kolejności. W agility mogą brać udział wszystkie psy, niezależnie od wielkości. Zawody są rozgrywane w trzech klasach wzrostowych: small (małe psy, które mają do 35 cm wysokości w kłębie), medium (średnie od 35 do 43 cm w kłębie) oraz large (duże od 43 cm w kłębie) oraz w czterech stopniach – klasach trudności: A0, A1, A2, A3. Aby przejść do wyższej klasy należy zdać specjalne egzaminy. Razem z Axą zaczynałyśmy od najłatwiejszego stopnia trudności – najniższej klasy A0. Początki były różne. Często zdobywałyśmy medale, ale równie często wracałyśmy z dyskwalifikacją, którą można łatwo otrzymać. Ten sport wymaga ogromnej sprawności, ale przede wszystkim zgrania zespołu pies – przewodnik. Niezwykle ważne jest, aby pies chętnie biegał, czerpał z pokonywania toru radość. Zadaniem przewodnika jest z kolei jak najlepsze przeprowadzenie psa po torze, a później nagrodzenie czworonoga. Axa ma już osiem lat, ale wciąż jest bardzo aktywna. To suka o wielkim duchu, uwielbia pracę z człowiekiem. Dzięki niej wiele się nauczyłam. Uczestnictwo w zawodach stało się częścią naszego życia, a przede wszystkim dało możliwość nawiązania niezwykłej więzi z moim psem.

A jaka jest historia kolejnej twojej podopiecznej?

Po odejściu naszego niesfornego staruszka Binga do domu zawitało rude maleństwo – złoty cocker spaniel angielski. Nazwaliśmy ją Emma. Spaniel oznacza jedno – ADHD do kwadratu [śmiech]. Razem z Axą uwielbiają biegać, aportować, pływać. Dzięki Emmie odkryłam nową zabawę z psem – frisbee. Axa frisbowała od dawna, ale spaniel zaskoczył mnie totalnie. Pies myśliwski, który ponad wszystko kocha aport i pracę z przewodnikiem.

Doświadczenia z pracy ze swoimi psami wykorzystujesz także zawodowo.

Na co dzień zajmuję się szkoleniami psów oraz prowadzę hotel dla zwierząt domowych. Uczestniczę także w zajęciach dogoterapii w szkole specjalnej. Burzliwy okres dorastania Axy sprawił, że jestem bogatsza o wiele doświadczeń, a świat psów nie jest mi obcy. Jedzenie jest dla psa ważne, ale należy pamiętać także o różnych możliwościach jego samorealizacji. Psy są bardzo ambitne. Potrzebują zmęczenia fizycznego i psychicznego, wtedy są szczęśliwe. Ważny jest także dobór psa do naszych możliwości czasowych i ruchowych. Kupując huskiego czy beagla nie liczmy na to, że będzie to pies kanapowy. Owszem, chętnie potowarzyszy nam na kanapie po wyczerpującym dniu, który pozwoli mu być naprawdę szczęśliwym psem.

Sama spędzasz bardzo aktywnie czas biorąc udział w różnych zawodach oraz imprezach zorganizowanych z udziałem zwierząt towarzyszących.

Jestem właścicielką trzech suczek. Każda z nich ma duży potencjał i mnóstwo energii. Ale inaczej ukierunkowanej, dlatego „realizujemy się” w wielu dziedzinach. W dzisiejszych czasach każdy może wybrać jakąś formę ruchu interesującą zarówno dla niego, jak i dla jego podopiecznego. Nie zapominajmy, że każda z ras została do czegoś stworzona, nie zabraniajmy psom podążania za ich instynktem. Świat psich sportów rozwija się bardzo prężnie. Te sporty bardzo wzbogacają życie moich, i nie tylko moich, psów. Jedne bardziej od innych, niektóre tylko sporadycznie, ale urozmaicenie jest bardzo ważne. A właścicielom także wychodzi to na zdrowie [śmiech].

Czy możesz w skrócie opisać dyscypliny, w których brałaś udział lub które polecasz? Takie które można uprawiać z każdym psem, niekoniecznie specjalistyczne, jak na przykład zaprzęgi psów husky?

O agility już wspominałam. Trenujemy z moimi psami od kilku lat. Teraz może troszkę mniej, ale to jeden ze sportów, który bardzo nas wciągnął. To świetna zabawa zespołowa. O frisbee też mówiłam. To coraz popularniejszy sport, który polega na rzucaniu dyskiem przez człowieka i chwytaniu go przez psa. Ciekawy jest także flyball, który polega na przebiegnięciu psa przez płotki i chwyceniu piłki wyskakującej z maszyny po naciśnięciu łapą, a następnie powrotu jak najszybciej do właściciela. Jest to sport drużynowy, zwykle startują cztery psy w zespole. Kolejny to dog diving. Pierwsze zawody w Polsce odbyły się latem ubiegłego roku w Poznaniu. Startowało wiele psich skoczków. Ten sport polega na wskoczeniu psa do basenu za aportem. Pies skacze z pomostu, a wyznacznikiem w odpowiedniej klasie wzrostowej jest jak najdalszy skok.

Pamiętam swoją przygodę z dogtrekkingiem. Po 25 kilometrach wędrówki przez las mój pies był szczęśliwy i niespecjalnie zmęczony, natomiast ja nie czułam nóg...

Właśnie, kolejnym sportem jest dogtrekking. Tu uczestnik w towarzystwie psa pokonuje trasę według punktów zaznaczonych na mapie. W tym sporcie niezwykle ważne jest dostosowanie tempa marszu do możliwości zarówno swoich, jak i psa. Ja także wspominam swoje pierwsze i pamiętne zawody dogtrekkingu. Dystans MID czyli dwadzieścia pięć kilometrów (jest jeszcze LONG czyli około czterdziestu pięciu kilometrów) zakończyłyśmy – ja i AXA – ogromnym sukcesem. Zdobyłyśmy trzecie miejsce. Fakt, moje nogi także bardzo ucierpiały, ale radość z wygranej oraz to, że nie zgubiłyśmy się w lesie – nie miały końca. Można także jeździć na rowerze w towarzystwie psa – to bikejoring. W tej dyscyplinie pies, bądź kilka psów, ciągnie rower. Trasa zwykle liczy od czterech do dziesięciu kilometrów. Na koniec moje niedawne odkrycie: pasienie owiec. Miałam okazję uczestniczyć w takich zajęciach latem zeszłego roku wraz z moją najmłodszą suczką owczarka australijskiego o imieniu Avia. Jednak jakieś „wełniaste stworzenia” nie okazały się dla niej atrakcyjne – po co gonić owce, które grzecznie stoją i skubią trawkę. Avia uznała, że owszem, możemy je pozaganiać, ale tylko wspólnie. Pomimo tego nie wykluczam tej dziedziny z naszych wspólnych aktywności. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że niedługo będziemy posiadać swoje „wełniaki”, a Avia będzie miała kontakt z owcami na co dzień – jak na prawdziwego psa pasterskiego przystało [śmiech].

Te wszystkie możliwości ruchu z psem brzmią inspirująco i w większości są w zasięgu każdego mieszkańca miasta. Czy to dwunożnego czy czterołapnego...

Oczywiście. Z perspektywy czasu wiem, iż posiadanie psa wymaga wielu wyrzeczeń. Choć teraz miło wspominam dorastanie mojej Axy, to wtedy jej niszczycielskie zapędy nie były wcale zabawne. Jednak posiadanie czworonogów sprawia mi wiele radości i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Staram się, aby moje sunie miały jak najwięcej ruchu, gdyż wiem, że sprawia im to wiele frajdy. A dodatkowym bonusem jest to, że daje to wiele radości także mnie.

 

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT wiosna 2012.