Samoloty na lotnisku Warszawa 1939 r.

Spowiedź generała

[ tekst Anna Sierakowska, współpraca: Aleksandra Tręda, Robert Tworuszka ]

Przemierzył wiele dróg, ale myślał wciąż o jednym – wolnej Polsce.

fragm. książki UJAWNIONY Anny Ochmann:

Paweł Łaszkiewicz wybrał Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Bydgoszczy – grupa techniczna w Warszawie. To szkoła elitarna, kandydatów obowiązywał egzamin konkursowy. Z kilkuset chętnych przyjmowano tylko czterdziestu najlepszych. W kadrze pedagogicznej byli świetni nauczyciele (często także wykładowcy z politechniki) nie tylko z „wojskowości”, lecz także z matematyki, historii, psychotechniki, języków obcych (młody podchorąży uczy się języka niemieckiego i francuskiego). Zaszczepiali w młodych chłopcach pasje, rozwijali ich zainteresowania. Szczególny nacisk kładziono na ćwiczenia sprawności fizycznej i psychicznej. „Niebezpieczeństwo i żywioł”, które miały hartować przyszłych oficerów, to – zgodnie z oceną przełożonych – sporty wodne. Paweł Łaszkiewicz wziął więc udział w kursie żeglarskim na jeziorach augustowskich. Szkolenie prowadzili instruktorzy Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej. Jego opiekunem-nauczycielem był bosman Mieczysław Wróblewski, kolega z chełmińskiego Korpusu Kadetów. Spotkali się parę lat później, w dużo bardziej dramatycznych okolicznościach...

Lato 1937 roku. Ustianowa.

To znany od 1931 r. (kiedy na zboczach Żukowa zwiad lotniczy Dęblińskiej Sekcji Lubelskiego Klubu Lotniczego wypróbował szybowiec – własnej produkcji – NN-bis) ośrodek szkoleniowy. Bardzo dobre warunki termiczne i doskonałe „noszenia” umożliwiały szybkie szkolenie pilotów. W 1933 r. na Holicy (762 m n.p.m.) i grzbietach pasma Żukowa zostało zbudowane ogromne, znane w całej Europie, nowoczesne górskie lotnisko szybowcowe (wyposażone w szybowce typu: „Salamandra”, „Delfin” i „Rekin”, duże hangary, infrastrukturę lotniczą, lotnisko w dolinie i wyciągarki dla szybowców na stokach Żukowa). Odbywały się tu co roku zawody szybowcowe, także o zasięgu krajowym. Ośrodek lotniczy rozwijał się dynamicznie, w 1936 r. obejmując już: Ustianowę Centralną, Żuków, Równię i Gromadzyń. Paweł Łaszkiewicz wziął również udział w kursie szybowcowym. Pierwszy etap to ćwiczenia na makietach szybowców szkolnych (tak zwanych „wronach”). Przy sprzyjającej pogodzie, „wrony” były zawieszane na specjalnych „szubienicach”, które umożliwiały korektę podwieszenia w zależności od kierunku wiatru. Opanowanie umiejętności sterowania „wroną” wymagało czasem kilku godzin, a nawet dni ćwiczeń i było warunkiem przejścia do następnego etapu szkolenia. Tym razem nie korzystano już z „szubienicy”. Do haka w przedniej części „wrony” doczepiane były grube liny gumowe, napinane siłą rąk kolegów – uczestników kursu. Po osiągnięciu odpowiedniej siły naciągu, zaczep był zwalniany, a szybowiec jak z katapulty wystrzeliwał w przestrzeń. Pozytywna ocena kilkunastu takich lotów pozwalała na rozpoczęcie ćwiczeń na szybowcach wyższej klasy – „Salamandrach”. Paweł Łaszkiewicz odbył, warunkujący ukończenie kursu, lot ślizgowy w linii prostej przez 30 sekund i uzyskał kategorię szybowcową „A”.

Rok później, także latem, uczestniczył w kursie pilotażu motorowego. Szkolenia odbywały się na byłym lotnisku wojskowym (na Polu Mokotowskim) użytkowanym przez Aeroklub Warszawski. Sytuacja polityczna w kraju w 1938 roku była coraz bardziej napięta, kadra wojskowa miała inne zadania, więc zajęcia prowadzone były przez cywilnych pilotów aeroklubu (zgodnie jednak z zaleceniami wojskowych przełożonych). Paweł Łaszkiewicz otrzymał dyplom pilota sportowego.

Marzec 1939 rok.

Oficer techniczny Paweł Łaszkiewicz, po ukończeniu Szkoły Podchorążych, dostał przydział do 220 dywizjonu bombowego I Pułku Lotniczego w Warszawie. Jego pułk otrzymał przydział nowych „Łosi”, najnowocześniejszych w tamtych czasach w polskim lotnictwie. „Łoś” to skonstruowany w latach trzydziestych przez Jerzego Dąbrowskiego czteromiejscowy dwusilnikowy średni bombowiec wyposażony w chowane w locie podwozie i rozbudowaną mechanizacją płata. Seryjna produkcja rozpoczęła się dopiero w 1937 roku, dlatego też do wybuchu wojny zdołano wyprodukować tylko około 120 maszyn.

W sierpniu ogłoszono mobilizację.

Bliskie spotkania z historią

Fundacja ARTeria wspólnie z zabrzańską firmą VENOS STUDIO wydały w 2011 roku książkę „Ujawniony”, przybliżającą historię żołnierskiej drogi generała brygady Pawła Łaszkiewicza (pseudonim „Rawicz”), od 1947 r. mieszkańca Zabrza. Wydawnictwo opowiada historię „Rawicza”, od czasów jego edukacji (Korpus Kadetów, Szkoła Podchorążych Lotnictwa w Bydgoszczy), poprzez udział w Kampanii Wrześniowej, działalność konspiracyjną podczas okupacji niemieckiej, aresztowanie przez Rosjan i wywiezienie do obozów w Riazaniu-Diagilewie. Kolejne etapy to ucieczka i dwa tysiące kilometrów drogi powrotnej do Polski, jego działalność jako szefa wywiadu i kontrwywiadu, inspektora Inspektoratu WiN Biała Podlaska oraz moment ujawnienia i przyjazd do Zabrza.

Spotkania poświęcone książce i jej bohaterowi odbyły się w ostatnich miesiącach w kilkunastu miejscach, ostatnio także na Śląsku – w Zabrzu oraz w Gliwicach. Zabrzańskie zostało zorganizowane 3 listopada br. w świetlicy Zespołu Szkół nr 3. Wzięli w nim udział przedstawiciele władz miasta, Wojskowej Komendy Uzupełnień, Armii Krajowej oraz autorka książki, wnuczka generała Łaszkiewicza, Anna Ochmann.

Robert Tworuszka, historyk, organizator spotkania: Paweł Łaszkiewicz swoją postawą dał wyraz głębokiego patriotyzmu. Należał do żołnierzy podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, stawiających opór próbie sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR. Tacy żołnierze jak on byli przez lata wymazywani z kart historii przez władze komunistyczne. Tym większy szacunek i uznanie dla jego dokonań. Szkolny Klub Historyczny im. AK stawia sobie za cel zbieranie i rejestrowanie relacji świadków historii. Świadków, których dziś jest już coraz mniej. Ważne jest, aby o przemilczanych do niedawna faktach mogła dowiedzieć się nie tylko młodzież, ale i ludzie średniego pokolenia wychowani w czasach komunistycznych. Takie cele przyświecały właśnie spotkaniu społeczności szkolnej z Anną Ochmann. Uczestnicy spotkania obejrzeli także prezentację multimedialną na temat dziejów polskiego podziemia niepodległościowego pod koniec i po II wojnie światowej, przygotowaną i zaprezentowaną przez pracownika IPN dr Adama Dziubę.

Aleksandra Tręda, organizatorka i prowadząca spotkanie 23 listopada br. w I Szkole Społecznej w Gliwicach: Młodzi ludzie często pytają: Po co nam historia, po co grzebanie w przeszłości? To oczywiste, trzeba myśleć o przyszłości, ale nie wolno zapominać o przeszłości. A w jaki sposób mieć wciąż „na oku” historię? Sposobów jest kilka – jeden z nich pokazała Anna Ochmann w swojej książce „Ujawniony”. Pokazała losy swojego dziadka i jednocześnie patrioty, który prawie całe życie ukrywał prawdziwą tożsamość i jednocześnie dawał świadectwo wielkiej odwagi i miłości do Ojczyzny. Dodatkowym atutem książki jest jej wspaniała oprawa graficzna i doskonała jakość wydawnicza. Pani Anna zainspirowała kilkoro uczniów, którzy pod koniec spotkania również zaprezentowali swoje małe-wielkie historie rodzinne. Judyta Wojtala, Maja Puente-Bartłomiejczyk, Ewa Paciorek, Agata Holik, Szymon Gorczyca, Szymon Sołowiów, Wojciech Pyttel i Tomasz Cieśliński opowiedzieli o swoich bliskich, którzy w różnych okolicznościach stali się częścią wielkiej historii Polski okresu II wojny światowej. Mam nadzieję, że to wspaniałe spotkanie uświadomiło uczniom, że historia to nie nudny przedmiot szkolny, a jej poznawanie, to tak naprawdę wspaniała przygoda, podczas której ukochany dziadek stanie się też godnym naśladowania bohaterem.

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT zima 2011.