grafiki3 www2

Zwierzę na chorobę czyli o terapeutycznych zdolnościach zwierząt

[ tekst Danuta Mikusz-Oslislo ]

Wszyscy, którzy mieli w swoim życiu bliski kontakt ze zwierzakami, przeważnie mogą mówić o tym godzinami. Uzdrawiająca moc zwierząt była przedmiotem zainteresowania człowieka od wieków. W starożytnej Grecji hodowano i szkolono psy do tego by lizały ludzi i znajdowały się jak najczęściej w ich pobliżu. Analizując historię współżycia człowieka i konia widać, że niełatwo jest znaleźć zwierzę, któremu zawdzięczamy więcej – przez wieki koń był wszak podstawą naszej komunikacji, transportu i rolnictwa. Obecnie jego rola jest inna i coraz powszechniej doceniane są jego właściwości terapeutyczne. A przecież są jeszcze koty i tchórzofretki, chomiki i świnki, koszatniczki, ryby, ptaki – czyli cały zwierzakowy świat.

Prawie wszyscy jesteśmy codziennie narażeni na stres, który – o czym nie trzeba chyba nikogo przekonywać - ma negatywny wpływ na nasze zdrowie. Dobrze jest umieć sobie z nim jakoś radzić. Można medytować, ćwiczyć, biegać, pływać, tańczyć, ale jest też inny sposób, zbawienny dla naszej psychiki i zdrowia – zaopiekować się jakimś zwierzątkiem. Jakim? To zależy od indywidualnych preferencji oraz możliwości czasowych i finansowych. Warto jednak pamiętać, że takie terapeutyczne działanie zwierząt wystąpi tylko pod warunkiem, że nie należy się do tej nielicznej grupy osób, które rzeczywiście nie cierpią zwierząt lub też nie mają absolutnie czasu na zajęcie się nimi.

Spróbujmy więc co nieco o zaletach i zdrowotnych efektach posiadania zwierząt powiedzieć.

Poprawa nastroju.

Każdy kto naprawdę lubi zwierzęta, wie o co chodzi... Nie można przecież pozostawać w złym nastroju widząc parę oczu wpatrujących się w nas z wiernością i miłością albo czując dotyk miękkiego futerka pod ręką. Ileż moich bezsennych nocy minęło milej i szybciej dzięki kociemu mruczeniu, dzięki ciepełku ufnego futrzaka. Moja wiekowa Mama, sama wymagająca opieki i nie mogąca jej już zapewnić zwierzakowi, ma królika Kubusia. Gdy trzeba przegonić smutne myśli Mamy, podjeżdżam z Nią wózkiem do tapczanu, sadzam tam Kubusia, a ona zadowolona głaszcze go, przemawia do niego – widzę jaką przyjemność sprawia jej kontakt z aksamitnym stworzonkiem.

Medycyna także wykorzystuje terapeutyczne zdolności zwierząt. Są już szpitale, w których terapeuci przychodzą do pacjentów z psem. I wraz z pojawieniem się zwierzaka pojawia się też uśmiech na twarzach często bardzo cierpiących ludzi. Zdarza się także, że na oddziałach dla osób przewlekle chorych trzyma się specjalnie... kota. Naukowcy twierdzą, że głaskanie zwierzaka, niezależnie od tego czy to będzie pies, kot, koń czy królik, podnosi poziom hormonów odpowiedzialnych za zmniejszanie stresu i z tego właśnie wynika ta poprawa nastroju.

Stabilizacja ciśnienia krwi.

Posiadanie domowego pupila zmniejsza ciśnienie krwi lepiej, i na pewno zdrowiej, niż tabletki. W 1999 roku naukowcy z New York University przeprowadzili badanie na grupie brokerów giełdowych mających problemy z nadciśnieniem. Badanych podzielono na tych, którzy posiadali jakieś domowe zwierzę i na tych, którzy go nie posiadali, po czym wszystkich poddano stresującemu zadaniu. Okazało się, że u badanych z grupy „właściciele zwierząt” ciśnienie wzrosło tylko o 5%, a w grupie kontrolnej aż o blisko 25%.

Szybszy powrót do zdrowia.

Jak informuje American Stroke Association (czyli specjaliści od udarów mózgu) właściciele kotów są w mniejszym stopniu narażeni na ryzyko śmierci w wyniku zawału serca lub udaru od tych, którzy kota nie mają. Z ich badań wynika, że to ryzyko jest aż o... 40% mniejsze. Posiadacze domowych zwierząt dochodzą także szybciej do zdrowia po innych przebytych chorobach i wymagają mniej wizyt kontrolnych. Dotyczy to zwłaszcza osób w starszym wieku. Brytyjscy naukowcy twierdzą także, że właściciele psów są mniej podatni na zaziębienia, anginy, rzadziej miewają bóle głowy, żołądka czy pleców.

Więcej ruchu.

Ruch to doskonałe antidotum na stres, a nic i nikt nie potrafi tak zmobilizować do ruchu jak pies potrzebujący wyjść na spacer...

Nawiązywanie nowych kontaktów.

Spacer z psem zwiększa także możliwości kontaktów interpersonalnych, stwarza okazję do zatrzymania się i pogawędki z innymi „spacerowiczami” – człowiek staje się więc w tym czasie bardziej „dostępny”. A rozmowy dwóch właścicieli czworonogów są na ogół przyjazne (oczywiście poza przypadkami, gdy psy nie przypadną sobie do gustu...).

Zmniejszenie samotności.

Domowy zwierzak może dać to czego często nie mogą zaoferować inni ludzie: miłość i towarzystwo. A przy tym nie marudzi, nie zdradza, a może nawet... ogrzać. Jest wiec doskonałym antidotum na samotność. Badania przeprowadzone przez naukowców Saint Louis University wykazały, że mieszkańcy domów opieki czuli się mniej samotni, gdy przebywali z psem niż wówczas gdy przebywali z innymi ludźmi! W interwencjach przeprowadzanych przez inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami często spotykają oni samotne osoby, dla których pies czy kot to jedyne towarzystwo i często także jedyna motywacja do życia… W więzieniach, w których zezwolono na wizyty zwierząt lub trzymanie własnych zanotowano znaczne zmniejszenie częstotliwości aktów przemocy, prób samobójczych i zażywania narkotyków.

Przestrzeganie przed atakami choroby.

Na świecie tysiące epileptyków ma szczęście posiadać zwierzęta obdarzone zdolnością przewidywania ataków tej choroby. Na początku lat 90-tych brytyjski lekarz Andrew Edney przeprowadził serię systematycznych badań zachowań ostrzegawczych psów przewidujących ataki padaczki swoich właścicieli. Na podstawie danych z całego świata wywnioskował, iż zachowanie zwierząt - nawet nieszkolonych i to niezależnie od rasy - zmierza do zwrócenia na siebie uwagi i powstrzymania chorych od działań mogących im zaszkodzić. W trakcie ataku działania zwierząt są z kolei ukierunkowane na ochronę epileptyka przed urazami i zaalarmowanie osób mogących mu pomóc. Obecnie, w wyspecjalizowanych ośrodkach, szkoli się psy w zakresie uprzedzania ataków. Także diabetycy mogą „wykorzystywać” wiedzę swoich podopiecznych - niektóre należące do nich psy i koty potrafią ostrzegać swoich właścicieli o obniżeniu poziomu cukru we krwi.

Oczywiście posiadanie zwierzaka nie jest czarodziejskim paneceum na wszystkie problemy, ale na przykład dla dzieci jest to świetna nauka odpowiedzialności. Opieka nad zwierzęciem w dzieciństwie może wyrobić zwiększoną wrażliwość na uczucia i postawy innych ludzi, nauczyć tolerancji, samoakceptacji i panowania nad sobą. Pozwala także wcześniej unaocznić fakt życia i fakt śmierci. Lepiej znieść poważną chorobę. Posiadanie zwierzaka przez dziecko zwiększa jego poczucie wartości, a ono samo chętniej uczestnicy w zajęciach klubów sportowych czy kołach zainteresowań. Dla dzieci bojaźliwych i nieśmiałych idealne są króliki, świnki morskie i chomiki – dodają  pewności siebie. Dla pacjentów obłożnie chorych, dla cierpiących na depresje i nerwice, dla osób o ograniczonych możliwościach ruchowych polecane jest akwarium z rybkami, których jednostajne poruszanie wpływa kojąco na psychikę, rozluźnia i koi skołatane nerwy. Ptaki, papugi i kanarki działają z kolei rozweselająco.

Animaloterapia.

Animaloterapia czyli terapia z udziałem zwierząt opiera się na założeniu, że kontakt ze zwierzęciem przyczynia się do poprawy zdrowia psychicznego i fizycznego, przynosi radość i chęć do życia, ułatwia nawiązywanie kontaktów towarzyskich, a także poprawia samopoczucie. Powinna być jednak prowadzona z zachowaniem równowagi pomiędzy potrzebami osób poddawanych terapii a szacunkiem wobec zwierząt. Najpopularniejsze terapie w Polsce to hipoterapia (kontakt z koniem), dogoterapia (kontakt z psem) i felinoterapia (kontakt z kotem). Ta ostatnia to stosunkowo młoda odmiana animaloterapii. Koty charakteryzuje wszak niezależny charakter, w związku z czym do tego rodzaju terapii wybiera się osobniki, które nie boją się hałasu, dobrze znoszą podróże i nie stresują się z powodu dużej liczby osób w ich otoczeniu. Koty są wykorzystywane w terapiach wszystkich grup wiekowych, ponieważ nie wymagają, tak jak na przykład w hipoterapii, dużego wysiłku fizycznego podczas wykonywania ćwiczeń terapeutycznych. Co ciekawe, czasem felinoterapia przynosi znacznie lepsze efekty niż dogoterapia. Może dlatego, że pies dla pewnych osób może być zbyt wymagający, zbyt hałaśliwy. Felinoterapia jest stosowana z dużym powodzeniem u dzieci autystycznych. Zaobserwowano bowiem, że kot potrafi w pewien sposób wniknąć do izolowanego świata dziecka z autyzmem  stając się w pewnym sensie pomostem między jego światem a światem innego człowieka.

Na świecie prowadzone są jeszcze dwie popularne terapie z udziałem zwierząt: onoterapia (kontakt z osłami i mułami) oraz delfinoterapia. Ta pierwsza, popularna w krajach południowych, ma w porównaniu do hipoterapii, kilka zasadniczych zalet. Zwierzęta wykorzystywane w onoterapii są przede wszystkim mniejsze od konia, co ma kolosalne znaczenie w przypadku terapii z dziećmi. Są również mniej płochliwe niż koń i wykazują o wiele większą cierpliwość w stosunku do swoich podopiecznych. Charakteryzują się również bardziej stabilnym chodem i sylwetką, na której utrzymanie się nie wymaga tak dużej wprawy jak podczas jazdy konnej. Delfiny są z kolei ciekawskimi i inteligentnymi zwierzętami o dużej wrażliwości. Z badań naukowych wynika, że ćwiczenia z delfinami nie tylko poprawiają sprawność fizyczną, ale i kondycję psychiczną człowieka. Dzieje się tak dzięki ultradźwiękom kierowanym przez delfiny do organizmu człowieka. Pobudzają one między innymi wydzielanie endorfin – hormonów odpowiedzialnych za poprawę samopoczucia psychicznego oraz zmniejszających odczuwanie bólu.

Kontakt ze zwierzęciem to prawdziwie błogosławieństwo. Nie każdy może go jednak doświadczyć, choć jak mawiał ksiądz Jan Twardowski: „Zwierzę jest nam bliższe niźli anioł, choć bardziej niepojęte”. Obecność zwierząt w naszym życiu być może ma tak zbawienny na nas wpływ, dlatego że zwierzęta nie osądzają nas tylko po prostu kochają.

Artykuł ukazał się w magazynie BEDRIFT jesień 2012.